(ta recenzja była pierwotnie umieszczona na forum KMZIZ   http://kmziz.pl/ )

A więc przyszła pora i na mnie.

Dziś podzielę się z wami  moją pierwszą recenzją zegarka na tym forum. Myślę, że to dobry moment na debiut bo i zegarek którego stałem się właścicielem nie jest powszechnie znany a uważam że warto zainteresować się Marką, jak i samym prezentowanym przeze mnie modelem. Ponieważ przed zakupem bardzo ciężko było mi znaleźć cokolwiek na temat tego zegarka, postanowiłem, że ułatwię to przyszłym zainteresowanym

Przy okazji wstępu chciałbym serdecznie podziękować naszemu forumowemu koledze jimmybaton za wykonanie tej niesamowitej sesji zdjęciowej która tak pięknie uzupełnia treść merytoryczną tej recenzji. Tomku – czapki z głów, było tyle świetnych zdjęć, że miałem niemały problem z wyborem które z nich tu umieścić..

No to zaczynamy.

Microbrand, ale nie taki zwykły.

Firma Tourby została założona w 2007 roku przez Erdala Yildiza więc w zasadzie jak na branżę zegarkoweąj jest to firma bardzo młoda. Tourby oferuje zegarki wytwarzane ręcznie na zamówienie klienta co daje wiele możliwości modyfikacji wyglądu zegarka w każdym aspekcie (od zmian w kopercie i tarczy poprzez modyfikacje i ozdabianie mechanizmu aż do klamerki paska) sami o sobie piszą, że podejmą się każdego zadania, tutaj nie będę się rozpisywał, ich zegarki robione pod specjalne zamówienia robią naprawdę piorunujące wrażenie. Polecam wejść na ich stronę w zakładkę custom made. Jest to prawdziwy watchporn dla maniaków tej sztuki. Poniżej mały pokaz ich możliwości:

Zakup zegarka był motywowany narodzinami syna a ponieważ jest to rzecz którą chcę przekazać jemu lub jego synowi gdy mi już nie będzie potrzebny, musiał on spełniać kilka podstawowych warunków – miał być niebieski, posiadać niezawodny i popularny mechanizm, miał być wykonany w maksymalnie trwałych komponentów i być w jakiś sposób wyjątkowy…

Do rzeczy.

Zegarek którego dotyczy ta recenzja to diver – Tourby Lawless Dark Blue w wersji 42mm. Model ten w limitowanej wersji 50szt. z mechanizmem Eta 2824-2 Top Grade kosztuje 1650 Euro, ponieważ mój i tak mocno już naciągnięty budżet nie pozwalał mi na taki wydatek zdecydowałem się na zamówienie wersji bez limitacji i ze standardową ETĄ 2824-2 za 1450Euro. Wiem co pomyślicie, ale dekiel jest stalowy więc mechanizmu i tak nie widać a brak limitacji jakoś przeżyję, można powiedzieć, że mój jest jeszcze bardziej unikatowy bo zapewne jestem jedyną która posiada ten zegarek w obecnej chwili bez limitacji. Wiecie dla nas to prawie 1000zł ale dla zachodniej Europy różnica 200euro to naprawdę niewiele.

W cenie wliczone są już podstawowe modyfikacje jak np. wybór wskazówek, sposób wykończenia koperty itd. jestem pewny że moglibyście zamówić sobie ten zegarek z bezelem od innej wersji – np. czarnym ceramicznym, albo z kopertą bez osłony koronki.

Zegarek dotarł do mnie po 25 dniach od zamówienia. Wielkie pudło DHL-u robiło wrażenie, zapewne nikt niezorientowany nie pomyślałby, że w środku może być tylko zegarek…i faktycznie nie był to tylko on…

I tutaj pierwsza niespodzianka – zegarek przyszedł w solidnie wykonanej drewnianej skrzynce która w środku obita jest białą ekoskórą (niby była o tym informacja w opisie zegarka ale jakoś nie spodziewałem się czegoś takiego), prezentuje się to bardzo elegancko i od razu wiadomo, że mamy do czynienia z małym dziełem sztuki. Miła Pani przy zamówieniu zapytała mnie o rozmiar nadgarstka i bransoleta była od razu dopasowana do mojej ręki. Pierwsze wrażenie na plus.

Koperta

Koperta ma średnicę 42mm i wysokość 13mm, nie zwęża się w żadnym miejscu więc zegarek wygląda na spory, na moim 18cm nadgarstku leży idealnie ale na mniejszym mógłby być za duży. Zapewne jego grubość wynika  z wodoodporności zegarka która jest dość imponująca – 500m.

Koperta z przodu i z dołu jest szczotkowana a po bokach polerowana, osłony koronki są w całości polerowane. Oba wykończenia zostały wykonane bardzo dokładnie i nie ma żadnych niedoróbek, przejścia między jednym a drugim wykończeniem są idealne, miejsce załamania koperty pod jednym kątem wygląda na polerowane a pod innym na szczotkowane – widać, że się postarali.

Uszy są przewiercone na wylot – osobiście nie zwracam na to uwagi i wszystko mi jedno czy zegarki mają przewiercone uszy czy nie, ułatwia to wymianę paska ale i bez tego nie jest to jakaś trudna sprawa.

Koronka – jest ok. Jest sygnowana, a jej kształt zgrywa się całością zegarka. Odkręca się ją bardzo łatwo i nie mam żadnych uwag odnośnie jej pracy ani jakości wykonania.

Mechanizm

Tak jak pisałem wcześniej, w środku siedzi ETA 2824-2. Mechanizm jest dobrze wyregulowany bo średnio robi +2s na dobę. Nic więcej o mechanizmie nie jestem w stanie powiedzieć ponieważ dekiel jest stalowy a ja nie otwierałem zegarka.

 

Bezel

Jest świetny! Szafirowy bezel w kolorze ciemnoniebieskim był jednym z głównych czynników który zadecydował o wyborze tego zegarka i tutaj moje oczekiwania są spełnione w 100%. To on przyciąga całą uwagę w pierwszej chwili gdy spojrzy się na zegarek.

Tak, dobrze widzicie…nie wiem jak Tourby to zrobiło ale bezel jest tak jakby lustrzany, a co za tym idzie – pobiera kolor z otoczenia w którym się znajduje, dzięki temu prezentuje całą paletę koloru niebieskiego aż po kolor czarny – gdy idę pod zachmurzonym niebem jego kolor jest stalowoniebieski a pod drzewami staje się czarny. Ponieważ jest szafirowy a  wysokością jest praktycznie na równi ze szkiełkiem to całość wygląda bardzo nobliwie.

Bardzo ciężko ubrać to w słowa i „nobliwy” jest jedynym co przychodzi mi do głowy gdy patrzę na ten zegarek, chodzi o to, że bezel odbija światło w identyczny sposób jak szkiełko (co w zasadzie jest logiczne bo wykonane są z tego samego materiału) i momentami zegarek wygląda jakby praktycznie nie miał lunety tylko w całości składał się z tarczy w dwóch kolorach. Jest to najbardziej elegancki diver jaki mogłbym sobie wyobrazić.



Tourby jest w trakcie przygotowywania 40mm wersji tego zegarka która oprócz mniejszej średnicy koperty będzie też niższa – 11,8mm i jeśli kiedykolwiek ktoś zmusiłby mnie do założenia divera do garnituru to wybrałbym właśnie ten zegarek.

Bezel posiada 120 klików i kręci się go w stronę przeciwną do kierunku ruchu wskazówek. Jego praca jest ok, ale ponieważ jest niski i stawia lekki opór ciężko byłoby przekręcić go nurkowi pod wodą o ile w ogóle byłoby to wykonalne w rękawicy – dla mnie to bez różnicy, i tak nie będę z nim nurkował ale komuś mogłoby to przeszkadzać.

Tarcza

Tutaj można by pisać bardzo długo.

Tarcza na pierwszy rzut oka wygląda zwyczajnie,tym bardziej że uwagę najbardzie przyciąga bezel, ale ponieważ noszę ten zegarek od jakiegoś czasu prawie codziennie, zdążyłem poznać już jej możliwości.

Tourby na swojej stronie pisze, że tarcze dla nich przygotowuje jedna z nejlepszych fabryk w Niemczech i już wiem, że nie są to czcze przechwałki.

Tarcza jest ciemnoniebieska z efektem „sunburst” czyli oczywiście mieni się w słońcu, ale efekt ten jest słabszy niż w innych zegarkach z tego typu tarczą – i dobrze bo w połączeniu z szafirowym bezelem zrobiłaby się z tego zegarka dyskoteka.

Spędziłem nad tym akapitem dużo czasu i kilka dni zastanawiałem się jak ubrać to w słowa i szczerze mówiąc… nie umiem. Tarcza po prostu ma w sobie coś… Coś, co co jakiś czas daje o sobie znać – np. gdy idę alejką z dzieckiem na spacer, spoglądam która godzina , akurat przechodzę z cienia na słońce i jest…aż muszę się zatrzymać,  takiej jej jeszcze nie widziałem- jest przepiękna! Uśmiecham się pod nosem, idę dalej, spoglądam znowu…teraz wygląda zupełnie zwyczajnie- granatowo z lekkim efektem sunburst.
Żeby móc to opisać musiałbym chyba nie ruszać ręką w danej chwili, wyciągnąć telefon i szybko zapisywać to co widzę bo na zdjęciu nie ma szans tego uchwycić.

Nakładane indeksy w kolorze białym są wykonane po prostu perfekcyjnie, w połączeniu z granatową tarczą wyglądają pod ostrym kątem jak łódki unoszące się na jeziorze w księżycową noc (tak, patrząc pod ostrym kątem widać ich odbicie na tarczy zupełnie jak odbicie łódki na wodzie nocą).W środku są wypełnione masą luminescencyjną w kolorze białym i jest ona tak dopasowana kolorystycznie, że luma na wskazówkach i indeksach nie nadaje wrażenia tandetności jak to często widzę w innych zegarkach. Serio, miałem Orient Stara WZ0071DJ, to świetny zegarek z piękną tarczą ale wskazówki w tym modelu wyglądały dla mnie jak z bazarowca za 10zł właśnie przez lumę która sprawiała, że całe wyglądały jak plastikowe.
Być może jestem zbyt wymagający ale czy w zegarkach nie chodzi właśnie o detale?
Podoba mi się ta niepozorność tarczy, bo dzięki temu lubię na nią patrzeć, doszukiwać się kolejnych szczegółów.

Zegarek posiada datownik na godzinie 6, jest on bardzo skromny i są to białe cyfry na czarnym tle przez co w ogóle nie rzuca się w oczy, w zasadzie w codziennym użytkowaniu widzę  go dopiero kiedy zastanawiam się który dzisiaj mamy dzień miesiąca. Niby prosta rzecz, a jednak jest tyle firm które nie potrafi zrobić tego prawidłowo i w ciemnych tarczach umieszcza białe datowniki.

 

Do wyboru były wskazówki w kształcie miecza lub całkowicie proste i biały lub czerwony sekundnik, ja wybrałem te pierwsze w połączeniu z czerwonym sekundnikiem.
Wskazówki są wykonane tak perfekcyjnie jak indeksy, godzinowa jest osadzona tak nisko, że wygląda jak przyklejona do tarczy, gdyby była nieco dłuższa haczyłaby o indeksy, miejsce osadzenia i przeciwwaga sekundnika są matowo-czarne.
Sekundnik jest odpowiednio długi –  (to dla mnie ważne, nie lubię zegarków z za krótkim sekundnikiem) i w połowie jego długości znajduje się luma, jest ona w takim miejscu, że po ciemku gdy widać tylko światło lumy jej czubek idealnie styka się z czubkiem indeksu. Ah te detale…

Luma świeci bardzo jasno i z czasem jej światło słabnie, jednak do rana spokojnie można odczytać na zegarku godzinę

Szkło jest minimalnie wypukłe i od wewnętrznej strony jest pokryte niebieskim antyrefleksem. W tej półce cenowej jest to absolutny standard więc wspominam o tym tylko po to by recenzja była kompletna.

 

Dekiel

Zanim cokolwiek napiszę najpierw musicie go zobaczyć…

Dekiel był kolejnym głównym czynnikiem który zadecydował o wyborze tego akurat zegarka. Jak wiecie szukałem czegoś wyjątkowego z okazji narodzin syna, czegoś co będę mógł przekazać jemu lub jego synowi za 50 lat i co będzie w jakiś sposób wyróżniać się z całej masy innych zegarków. Firmy zegarkowe mogą przetrwać lub nie, jest mnóstwo podrób znanych marek które już teraz ciężko odróżnić od oryginału i za 50 lat będzie to praktycznie niemożliwe a ten dekiel już zawsze będzie niesamowity. Wyobraźcie sobie, że otrzymujecie w spadku po dziadku zegarek z takim deklem, trochę odbarwionym, przybrudzonym, porysowanym i w danych czasach vintage-owym!!
Rysunek jest duży, bardzo głęboki i wyraźny, jego faktura jest jakby satynowa.
Sam dekiel jest zakręcany i obrzeża ma polerowane z wygrawerowanymi napisami takimi jak marka, model, wodoszczelność, rodzaj szkła.

 

Bransoleta

Skręcana bransoleta z pełnych ogniw podobnie jak koperta jest szczotkowana z góry i z dołu a po bokach jest polerowana – to dobrze bo nie lubię świecących bransolet i gdyby ta była polerowana z góry to zepsułaby cały zegarek.
Jest bardzo wygodna i podoba mi się fakt, że zwęża się z 22mm do 18 – wizualnie wygląda to po prostu bardzo ładnie w dodatku poprawia komfort noszenia (nie blokuje nadgarstka podczas zginania go w dół).

Zapięcie to standardowy zatrzask z mikroregulacją – jest bardzo solidny, po zatrzaśnięciu go nie czuć żadnych luzów, sygnowane jest z zewnętrznej strony nazwą oraz logo Tourby.
Bransoleta wydaje się być dość odporna na zarysowania bo po 2 tygodniach codziennego użytkowania nadal wygląda jak nowa.

Na początku pisania recenzji chciałem napisać tu, że zmieniłbym endlinki na takie w których załamania na środku byłyby ostrzejsze – sprawiały by wrażenie bardziej dopasowanych do bransolety, po czasie jednak stwierdziłem, że te które są bardziej zgrywają się z kopertą i jednak takie są w tym zegarku idealne.

 

Małe podsumowanie

Nie żałuję ani jednej złotówki wydanej na ten zegarek, jest to projekt bardzo spójny i kompletny,  podoba mi się w nim nawet nazwa.Nie wyobrażam sobie by można było zrobić to lepiej. Wybór zegarka „na zawsze” był bardzo trudny i przez te kilka miesięcy od narodzin syna przeszło przez moje ręce wiele zegarków, ja po tych kilku tygodniach użytkowania jestem pewny że wybrałem dobrze, no bo sami powiedzcie – widzieliście kiedyś coś takiego?

I na pewno nie jest to ostatni Tourby w mojej małej kolekcji.
Cały czas kusi mnie Lawless w wersji Vintage i gdyby wyszedł w kopercie 40mm nie wiem czy byłbym w stanie się powstrzymać. Wiem – to bardzo podobny zegarek ale jeśli wszystkie ich zegarki są wykonane na takim poziomie to jestem skłonny posiadać w swojej skrzynce same Tourby.

Konrad

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *