Mój pierwszy raz z Rolexem

Od kiedy pamiętam, na pytanie zadane statystycznemu Polakowi „jaki jest najlepszy zegarek na świecie?” – odpowiadano „Rolex”.
Oczywiście nie jest to prawdą, lecz marketing, który firma stosuje od pierwszych lat swojego istnienia, zrobił swoje i w głowie ludzi, którzy nie zagłębiają się w tematykę zegarków i zegarmistrzostwa, słowo Rolex kojarzy się z absolutnym szczytem  piramidy prestiżu marek zegarkowych.
Pamiętam, kiedy to samo pytanie zadał mi mój nieżyjący już wujek. Miałem wtedy jakieś 13 lat. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po swojej – statystycznej –  odpowiedzi usłyszałem „no właśnie nie”. Usłyszałem wówczas pierwszy raz o zegarkach Patek i od tamtej chwili postanowiłem, że kiedyś stanę się właścicielem zegarka tej marki.

Cały czas gonię króliczka, lecz przez chwilę postanowiłem zatrzymać się na zegarkach marki, która budzi skrajne emocje u entuzjastów zegarków i wszystkiego, co z nimi związane. Cieszyłem się swoją kolekcją, kiedy pewnego dnia zapukał do drzwi mojego gabinetu kolega. Kilka tygodni wcześniej kupiłem dość unikatowy model zegarka, na który polowałem dość długo. Był to JeanRichard Aquascope Hokusai.  Oczywiście, jak to ja, uległem namowom kolegi i sprzedałem mu owy zegarek. I w tym momencie coś we mnie puściło. Postanowiłem sprzedać większość zegarków ze swojej kolekcji i zostać dwuzegarkowcem (Orient World Timer ma dożywocie).  Środki, jakimi dysponowałem wystarczyłyby na Patka, lecz w grę wchodziły tylko modele vintage, których rozmiar koperty przypomina dzisiejsze zegarki damskie. Postanowiłem, że zatrzymam się w połowie drogi i sprawdzę na własnej skórze fenomen zegarków Rolex.  Jak wielu z Was się orientuje, popyt na zegarki tej firmy wzrósł do absurdalnego poziomu i zakup nowego egzemplarza w salonie graniczy z cudem. Dlatego postanowiłem kupić zegarek z rynku wtórnego.

Pierwszym wyborem był Rolex Oyster Perpetual w rozmiarze 39 mm z tarczą Dark Rhodium.

Dobra koniunktura i okazja sprzedaży ze sporym zyskiem spowodowała, że zegarek sprzedałem po niecałych dwóch  tygodniach. Wytrzymałem raptem dwa dni i stałem się właścicielem tego samego modelu, lecz  z czarną tarczą, o którym przeczytacie poniżej.
Ile jest jakości, a ile marketingu w zegarkach Rolex? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie najbardziej obiektywnie, jak tylko potrafię.

Opakowanie:

W tekturowym pudle z wytłoczoną koroną znajduje się zielona skrzyneczka z charakterystycznymi falami, zamkniętymi w prostokącie. Poniżej tejże fali znajduje się złoty logotyp marki Rolex.
Po otwarciu skrzyneczki naszym oczom ukazuje się jasny, delikatny materiał  wyściełający wnętrze.

Wewnętrzna część pokrywy sygnowana jest nazwą i logotypem marki. Dodatkowo jest otwierana, dlatego jest idealnym miejscem na przechowywanie karty gwarancyjnej i dowodu zakupu.
Całość sprawia wrażenie bardzo dobrego wykonania i w zasadzie takowym jest.

Koperta:

Oyster to najpopularniejszy i najbardziej charakterystyczny typ koperty dla zegarków marki Rolex.
Jej początki sięgają 1926 roku, a nazwa pochodzi od ostrygi. Był to jeden z pierwszych zegarków naręcznych, który był w pełni pyłoszczelny  i wodoodporny.
Koperta Rolexa OP 39 została wykonana ze stali 904L, którą od zwykłej stali szlachetnej 316L różni większa odporność na korozję. I to chyba tyle, jeśli chodzi o różnice, choć odnoszę wrażenie, że w przypadku powierzchni polerowanych, efekt uzyskania powierzchni lustrzanej jest lepszy moim zdaniem w kopertach ze stali 904L.

Szerokość koperty bez koronki wynosi 39 mm i prawdę mówiąc bałem się tego rozmiaru. Obwód mojego nadgarstka wynosi 19,5 cm i standardem dla mnie jest koperta wielkości 42-43mm. 39 mm w przypadku Rolexa Oystera Perpetuala jest zupełnie inną liczbą na papierze i inną w rzeczywistości. Jest to spowodowane dość wąską lunetą, która optycznie powiększa cały zegarek i dość długimi uszami, które liczą sobie w sumie 47 mm. Boki koperty jak i luneta zostały w całości spolerowane. Górna powierzchnia uszu  jest szczotkowana, co moim zdaniem fajnie kontrastuje z lustrzaną powierzchnią boków i lunety.

Na godzinie trzeciej znajduje się logowana koronka, która jest zakręcana. Mimo niewielkiego rozmiaru, jej obsługa jest komfortowa. Przy odciągnięciu koronki nie czuć najmniejszego luzu, co zwiększa uczucie obcowania z wysokiej jakości czasomierzem. Co ciekawe i rzadko spotykane w zegarkach marki Rolex, po zakręceniu koronki do końca logotyp umieszczony na niej układa się idealnie równolegle do powierzchni koperty. Przy dziesiątkach zegarków z zakręcanymi koronkami, spotkałem się z takim przypadkiem drugi raz w życiu. Wcześniej tym zegarkiem był JeanRichard Hokusai.

Spód to prosty, zakręcany dekielek z charakterystycznymi, gęstymi nacięciami wokół. Jest to standard u tego producenta i pewnie nigdy nie powstanie Rolex z transparentnym dekielkiem.
Warto wspomnieć również o grubości koperty, która wynosi zaledwie 11,5 mm i przyczynia się tym samym do wygody w noszeniu. Wpływ na komfort noszenia mają również wyprofilowane ku dołowi uszy. Po przetestowaniu na moim nadgarstku ponad 100 różnych zegarków, bez wahania mogę nazwać model OP 39 jednym z najwygodniejszych zegarków, z jakimi miałem do czynienia.

Tarcza:

Jak wspomniałem, mój pierwszy Rolex w tym samym rozmiarze, posiadał tarczę w kolorze Dark Rhodium. Z jednej strony zegarek wyglądał dość ciekawie, a szlif słoneczny dodawał atrakcyjności. Z drugiej zaś strony w słoneczny dzień odczyt godziny był nie lada wyzwaniem, ponieważ tarcza ta, odbijała światło w znacznym stopniu, co powodowało słabą czytelność.  Turkusowe kwadraciki znajdujące się nad indeksami godzinowymi z jednej strony uatrakcyjniały wygląd i przełamywały nudę, ale miałem mieszane odczucia co do ich umieszczenia, ponieważ kojarzyły mi się one z tarczami zegarków znanych marek, malowanych w Indiach. Być może to zbyt daleko idące skojarzenia, lecz nie mogłem się ich wyzbyć, stąd bez wahania oddałem go w ręce kolegi z jednej z grup na fejsbuku.

Postanowiłem, że kolejny Rolex, którego kupię będzie miał czarną tarczę. Wydaje mi się, że czarny kolor tarczy jest tym najbardziej uniwersalnym, pasującym praktycznie do każdej stylizacji.
Początkowo linia Oyster Perpetual w rozmiarze 39 mm dostępna była w  czterech kolorach: purpury, oliwkowej zieleni, jaskrawego niebieskiego i wspomnianej przeze mnie wyżej szarości.


Model z czarną tarczą miał swoją premierę kilka lat później, w 2018 roku. Zasadniczą różnicą był powrót do stonowanego wyglądu tarczy. Kolorowe kwadraciki nad indeksami zostały zastąpione białymi. Same indeksy również się zmieniły, ponieważ 11 z nich zostało wypełnionych substancją świecącą Superluminova ( we wcześniejszych wersjach były tylko trzy takie).
Na tarczę spoglądamy przez szafirowe szkło, mocno wystające z lunety.

Tarcza jest stonowana, lecz posiada delikatny szlif słoneczny, dzięki któremu w mocnym świetle zmienia swój odcień, delikatnie się mieni i wpada w odcień szarości.
Nakładane indeksy są w całości polerowane, a jakość ich wykonania jest fenomenalna. Jak wspomniałem wyżej, zostały one wypełnione masą luminescencyjną Superluminova. Rozmieszczenie lumy wewnątrz indeksów jest idealne. Luma dość szybko „łapie światło” i oddaje je dość intensywnie i dość długo.

Na godzinie dwunastej znajduje się korona wykonana z białego złota. Moim zdaniem logotyp zastępujący godzinę dwunastą jest świetnym rozwiązaniem i wizualnie podoba mi się o wiele bardziej niż trójkąt na tejże godzinie w modelach Explorer i Air King.

Poniżej korony znajduje się napis Rolex Oyster Perpetual, a poniżej osi wskazówek znajdziemy informację od tym, że zegarek jest certyfikowanym chronometrem. Wskazówki są proste, ale tak wyprofilowane, że pięknie załamuje się na nich światło. Środek został wypełniony tą samą masą świecącą, którą wypełnione zostały indeksy. Wszystkie elementy znajdujące się na tarczy są wykonane perfekcyjnie i nawet przy dużym powiększeniu wyglądają świetnie.

Mechanizm:

Za pracę zegarka odpowiada automatyczny kaliber 3132, charakteryzujący się 48-godzinną rezerwą chodu. Balans pracuje z częstotliwością 28 800 wahnięć na godzinę i został wyposażony w sprężynę Parachrome, opatentowaną przez Rolexa w 2005 roku. Jest ona wykonana ze stopu niobu i cyrkonu. To właśnie ten drugi pierwiastek odpowiada za błękitny kolor tejże sprężyny. Lecz nie kolor włosa jest tutaj ważny, a odporność na działanie pola elektromagnetycznego. Dzięki innowacyjnemu podejściu do tego elementu mechanizmu, producent jest w stanie zagwarantować odchyłkę czasową na poziomie max. 2 sekund na dobę. Mogę potwierdzić, że to najdokładniejszy zegarek, z jakim miałem do czynienia. Mechanizm posiada również słynne burgundowe koło naciągu,  charakterystyczne dla mechanizmów Rolexa. Napisy na mechanizmie są złocone, a mostek i inne elementy zostały poddane perłowaniu.
Można tylko ubolewać, że producent nie pokusił się o złamanie wewnętrznych zasad i nie zastosował transparentnego dekielka, przez który można byłoby podziwiać ten mechanizm.

Bransoleta:

Zegarki Rolex nieodłącznie kojarzą mi się z mocowaniem na bransolecie. Nie inaczej jest z modelem OP 39, który dostajemy w zestawie z bransoletą. Bransoleta jest w całości satynowana, idealnie komponuje się z górną powierzchnią uszu. Pełne maskownice idealnie wpasowane są między uszy i nie ma między tymi elementami najmniejszego luzu.

Bransoleta zwęża się z 20 mm przy uszach
do 17 mm przy zapięciu. Dzięki temu zabiegowi, zegarek nosi się niezwykle wygodnie. Zapięcie jest logowane, a system Oysterclasp ułatwia rozpięcie bransolety. Dodatkowym atutem jest mikroregulacja zapięcia, choć żałuję, że nie zastosowano tutaj patentu Easylink, dzięki któremu do regulacji długości nie potrzebujemy narzędzia. Jest to jednak najniższy model firmy Rolex i nietrudno jest zrozumieć, dlaczego zastosowanie Easylink nie znalazło się w tym modelu. Ogniwa bransolety są połączone ze sobą za pomocą jednostronnych wkrętów.
Jest to jedna z najwygodniejszych bransolet, z jakimi miałem do czynienia, a jej pozorna prostota idealnie oddaje ducha zegarków Oyster Perpetual.

Podsumowanie:

Zegarek Rolex Oyster Perpetual 39 zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.  Wykonanie poszczególnych elementów zegarka stoi na najwyższym poziomie. Zegarek jest bardzo wygodny w codziennym użytkowaniu. No właśnie! Jest to idealny zegarek na każdą okazję. Dzięki prostocie na tarczy możemy go założyć do garnituru, a po chwili możemy wskoczyć w dżinsy i T-shirt i zegarek nadal będzie idealnie uzupełniał ubiór – tym razem casual. Wcześniej szukałem tego modelu w rozmiarze 41, który posiada mechanizm z 70-godzinną rezerwą chodu i jest teoretycznie 2 milimetry większy. Teoretycznie, ponieważ okazuje się, że szerokość koperty w rzekomym modelu wynosi nie
41 a 39,6 mm. Biorąc pod uwagę kompozycję na tarczy, to bardziej przemawia do mnie wersja
39 mm, ponieważ ma równo rozmieszczone indeksy (wersja 41 ma podwójne indeksy na godzinach 3,6,9).

Jeśli miałbym opisać model Oyster Perpetual 39 w kilku słowach, to użyłbym następujących zwrotów: najnudniejszy, najbardziej czytelny – po prostu do bólu poprawny zegarek na świecie.
I może w tym tkwi fenomen zegarków Oyster Perpetual?
Czy zegarek wart jest swej ceny? Moim zdaniem każdy zegarek produkowany seryjnie powinien kosztować do 15 000 pln; każda cena powyżej tej kwoty jest płaceniem za rozpoznawalność marki, jej historię i szeroko pojęty marketing. Nie inaczej jest z Rolexem,  który na przestrzeni lat stał się najlepiej rozpoznawalną marką zegarków na świecie.

O aktualnej sytuacji słów kilka…

Ostatnimi czasy można zauważyć ogromny skok popularności zegarków Rolex. Sytuacja ta podyktowana  jest ostatnimi wydarzeniami  związanymi z pandemią i niepewną przyszłością walut. Ludzie zaczęli kupować na potęgę przedmioty luksusowe, widząc w nich lokatę na przyszłość.
Ze względu na popularność marki, trend ten nie ominął rzecz jasna Rolexa. Dodatkowo zarząd firmy zdecydował o ograniczeniu produkcji o 20 procent, co tylko spotęgowało popyt.
Zegarek Oyster Perpetual 39 to idealny model, by zacząć swą przygodę z firmą Rolex, choć nie jest już dostępny w salonach, to można go, póki co, z łatwością kupić na rynku wtórnym. Ceny zaczynają się od 28 tysięcy złotych za model z wcześniejszej kolekcji – z kolorowymi tarczami, a kończą nawet na 40 tysiącach złotych (stan na maj 2021 roku). Nic nie wskazuje na to, by modele te kiedykolwiek staniały, ponieważ producent skupił się obecnie na rozmiarach 36 mm i 41 mm. O ile z dostępnością 36 milimetrowych modeli nie ma problemu, o tyle zegarki w rozmiarze 41 mm są rozchwytywane, a ceny na rynku wtórnym powoli zbliżają się do 40 tysięcy złotych…

Tomek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *