Wakacyjny Diver

Lato na półmetku a ja nadal nie miałem wakacyjnego Divera. Ponieważ żona bezczelnie przywłaszczyła sobie mojego Zelosa  to oprócz tego, że nie miałem zegarka to nie miałem też prawie budżetu. Wymyśliłem sobie dodatkowo, że chcę zegarek z zieloną tarczą a to już był bardzo duży problem bo jest naprawdę niewiele odcieni zielonego które podobają mi się w zegarkach. Jeśli do tego dodać, że nie chciałem też aby zegar był wielki hmmm… no tak, wyboru praktycznie nie było wcale ale po kilku dniach poszukiwań trafiłem na niego ! Phoibos Wavemaster – diver z własnym designem, z ciekawą zieloną tarczą w ładnym odcieniu i w idealnym rozmiarze(no może poza grubością) i do tego za przyzwoite pieniądze, wysyłka z EU no czego chcieć więcej. Oczywiście kupiłem go no bo o czym bym tu teraz pisał gdybym go nie kupił 😉 Zegarek na europejskiej stronie Phoibosa kosztuje równe 200Euro z wysyłką co w przeliczeniu na złotówki wyszło 860zł.

Microbrand który jest znany z…. kiepskiej kontroli jakości.

Ale po kolei.

Phoibos to chiński microbrand który wcześniej zajmował się produkcją kwarcowych zegarków stylistycznie podobnych do… no oczywiście, że Rolexa Submarinera 😉 Od jakiegoś czasu zaczęli produkować również zegarki automatyczne a ostatnio nawet wymyślili kilka swoich własnych wzorów (tak mi się wydaje, nie kojarzę by nowe modele były czegoś kopią). Model Wave master jest dostępny w 3 kolorach – niebieskim, czarnym i zielonym. Wszystkie wyglądają bardzo ciekawie i wszystkie poza zielonym mają dostępne wersje z datą i bez daty. Zielony jest dostępny tylko bez datownika, nie mam pojęcia dlaczego i mocno nad tym ubolewam bo do tej komplikacji jestem bardzo przyzwyczajony i nie mógłbym nosić na co dzień zegarka bez datownika.

Niestety o tym, że firma ma problemy z kontrolą jakości dowiedziałem się dopiero po zakupie zegarka. Wszystkie recenzje jakie przeczytałem przed zakupem były w miarę pozytywne, natomiast na jednej z facebookowych grup trafiłem na kilka tematów o niedoróbkach w tych zegarkach w których wypowiadało się wiele osób, jednak tak jak pisałem, tam trafiłem dopiero po zakupie zegarka. „To nic” pomyślałem, ja nie mam takiego pecha żeby coś było nie tak… nic bardziej mylnego…

Pasmo bolesnych odkryć

Wiedząc, że muszę na niego zwrócić uwagę, zaraz gdy zegarek do mnie dotarł zrobiłem mały przegląd czy wszystko jest w porządku i tak przez sposób w jaki światło padało na bezel odkryłem małe wykruszenie z wewnętrznej strony bezela.

No dobra to nic takiego, napisałem do Phoibosa  o moim odkryciu a oni zaproponowali mi 30$ zwrotu. Przyjąłem propozycję, bo uszczerbek jest minimalny i absolutnie nie widać go w codziennym użytkowaniu,
Na następny dzień przejrzałem zegarek z lupką powiększającą i odkryłem kolejny feler – wyszczerbiony indeks na godzinie 3.

– Napisałem do Phoibosa, że chciałbym wymienić zegarek na inny ponieważ mój egzemplarz ma 2 wady fabryczne.
-Otrzymałem odpowiedź, że mogą wymienić mój zegarek na inny ale muszę odesłać zegarek do chin i nowy również przyjdzie z Chin.
– napisałem znowu, że zegarek kupiłem z Europy i nie rozumiem dlaczego miałbym go odsyłać do chin, oraz że generalnie nie podoba mi się to bo będę musiał przechodzić procedurę celną w momencie gdy zegarek dotrze do Polski z Chin.
– odpowiedzieli mi, że tylko tak mogą starannie wybrać dla mnie egzemplarz bez wad i mi go przesłać(wtf! ), i zaproponowali mi zwrot 20$ jeśli nie chcę odsyłać zegarka

No i ok, ponieważ tego również nie widać gołym okiem a ja chciałem już mieć to wszystko z głowy ponownie zgodziłem się na częściowy zwrot pieniędzy.

Po około 2 tygodniach użytkowania zegarka, gdy razem z Tomkiem pojechaliśmy na sesję zdjęciową do recenzji, Tomek zauważył, że na szkle od spodu znajduje się jakiś paproch (nie było go wcześniej), prawdopodobnie wyszedł z mechanizmu.

Miałem dosyć, napisałem do Phoibosa, że żądam zwrotu całości pieniędzy i odsyłam zegarek z powrotem do nich na ich koszt.
Odpowiedź dostałem, że nie mogą przyjąć zegarka z powrotem ponieważ był noszony a oni nie sprzedają używanych zegarków oraz że mnie rozumieją i proponują mi 15$ zwrotu. Po jeszcze kilku wymienionych mailach skończyło się na kolejnym zwrocie w wysokości 50$.

Skoro już przebrnęliśmy przez te wszystkie stacje bolesne możemy przejść do właściwej recenzji zegarka.

 

Pudełko

Phoibos przyszedł do mnie w małym kwadratowym pudełku z płótna żaglowego. Jest ono jakościowo i rozmiarowo w sam raz jak na zegarek z tej półki cenowej. Żadnego wydziwiania – po prostu pudełko, gwarancja i zegarek – i to jest dla mnie ok.

Koperta

Koperta jest przyzwoita – i tylko tyle. Jest wykonana ze stali nierdzewnej, ma szerokość 42mm a odległość lug to lug wynosi 48,5mm, natomiast wysokość 14mm – i niby wszystko z tymi rozmiarami jest ok ale jednak coś w jej kształcie sprawia, że zegarek wydaje się toporny, jest to taki typowy toolwatch (swoją drogą jak wy rozumiecie to słowo? 😉 )  nie traktuję tego jako minus, mi się to nie podoba ale komuś mogłaby się taka koperta podobać, poza tym pasuje to do bransolety która jest w zestawie.  Koperta jest polerowana po boku i szczotkowana od góry, szlify szału nie robią  ale pamiętajmy, że jest to zegarek za ok. 850zł.  I tutaj duży minus, koperta nie jest w żaden sposób wyszlifowana między uszami, ja zegarek nosiłem na gumie więc było to widać i nie wyglądało to ładnie.

Koronka jest sygnowana – tylko czym? Logo Phoibosa to ośmiornica , takie widnieje na ich stronie, na tarczy i na deklu, generalnie wszędzie. Natomiast na koronce jest po prostu „P” z koroną, pewnie ciężko byłoby tam wcisnąć  ośmiornicę ale jak to mówią dla chcącego nic trudnego, uważam, że poszli trochę na łatwiznę. Sama koronka jest bardzo fajna, pasuje do tego zegarka, odkręca się ją łatwo i dobrze ustawia czas. Warto zaznaczyć, że koperta nie posiada osłony koronki, być może to też nadaje jej tego surowego wyglądu. Zegarek posiada wodoszczelność na poziomie 300m, je testowałem go tylko w jeziorze i pływanie wytrzymał bez problemu (miałem lekkie obawy czy chiński zegarek przeżyje kontakt z wodą pomimo zadeklarowanego wr.)

Mechanizm

Sercem zegarka jest automatyczny werk Seiko NH38A,  mechanizm pracuje z częstotliwością 21600 uderzeń na godzinę, posiada stop sekundę i można go dokręcać z koronki. Te mechanizmy Seiko są montowane w wielu zegarkach z niższej półki cenowej ponieważ są dobre i tanie. Zegarek robi średnio -9 sekund na dobę, co jest raczej przyzwoitym wynikiem jak na ten mechanizm.

Bezel

Bezel wykonany jest ze stali nierdzewnej z ceramiczną wkładką. Ta ceramiczna wkładka jest dość specyficzna, łatwo się brudzi i łapie ślady po każdym dotknięciu. Posiada 120 klików i przekręca się go standardowo przeciwnie do wskazówek zegara. Chodzi lekko, aż za lekko – to pierwszy diver w którym zdarzało mi się przekręcić bezel przez przypadek. Sposób w jaki bezel jest ponacinany bardzo pasuje do całości zegarka, szczególnie gdy ma on założoną bransoletę, jest odpowiednio wysoki – generalnie wszystko pasuje do koncepcji zegarka. Fajnie, że jest czarny bo nie chciałem całego zielonego zegarka. Indeksy na bezelu są wypełnione lumą w kolorze zielonym. Wprawne oko dostrzeże, że oznaczenia bezela nie pokrywają się idealnie z indeksami godzinowymi – coś jest z nim nie tak, po prostu widać brak symetrii w tym zegarku.

Tarcza

Czyli jak zwykle to co mnie przekonało do zakupu tego zegarka. Tarcza ładnie się mieni i razem z falistym wzorem jaki na niej występuje daje bardzo ciekawy efekt w słońcu. Jej odcień jest idealny, taki jak chciałem – nie za ciemny, nie za jasny. Nakładane indeksy kształtem są podobne do tego co znamy już bardzo dobrze na tarczach wielu zegarków ale ponieważ są dużo mniejsze sprawiają wrażenie zupełnie innych i stylistycznie zegarek niczego nie przypomina. Indeksy to stalowe ramki w środku wypełnione niebieską lumą przy czym luma w tych indeksach wystaje jak bańka jakiegoś płynu, fajnie to wygląda i gdyby tylko ramki były bardziej dopracowane efekt mógłby być naprawdę dobry. Pod indeksem godziny 12 znajduje się białe logo Phoibosa – ośmiornica, logo jest po prostu namalowane, a tarcza pod nim jest wygładzona (nie posiada wzoru fal)

Wskazówka minutowa i godzinowa podobnie jak indeksy jest stalową ramką wypełnioną masą luminescencyjną w kolorze niebieskim, żadne dzieło sztuki -ot proste wskazówki w formie podłużnych prostokątów które pasują kształtem do indeksów. Wskazówka minutowa natomiast ma kolor pomarańczowy, a na końcu jej przeciwwagi znajduje się kółko wypełnione lumą.

Luma na tarczy świeci słabo, zdecydowanie lepiej wypada zielona luma na bezelu. Niemniej i na tarczy i na bezelu trzyma się dość długo i godzinę da się odczytać praktycznie do rana.

 

Na brzegach tarczy znajduje się ring z oznaczeniami minutowymi, ponieważ jest ciemnozielony a oznaczenia są czarne to bardzo ciężko cokolwiek z niego odczytać, w zasadzie nie posiada on walorów użytkowych a jedynie wizualne – zresztą widać to bardzo dobrze na zdjęciach, a w zasadzie widać, że nie widać 😉

Zegarek posiada szafirowe szkiełko z wewnętrznym antyrefleksem co jest dużym plusem w tym budżecie.

 

Dekiel

Na zakręcanym stalowym deklu wygrawerowane jest logo Phoibosa  –  błyszcząca ośmiarnica jest minimalnie wypukła a tło wokół jest matowe. To matowe tło bardzo łatwo łapie rysy. Na obrzeżach dekla standardowo są wygrawerowane informacje o zegarku. Tutaj mogłoby być naprawdę super, ponieważ logo Phoibosa jest moim zdaniem bardzo fajne to gdyby było ono tłoczone na deklu a nie grawerowane to wyglądałoby to świetnie a tak jest to zwykły płaski dekiel.

Bransoleta

Ja nosiłem zegarek na zielonej gumowej drabince, nie lubię bransolet typu inżynier a spodobały mi się paski gumowe i już kupując zegarek równolegle zamawiałem gumę ze strony Obrisa Morgana. Ten pasek jest przyzwoitej jakości chociaż mógłby być bardziej miękki – chciałem gumę Borealisa ale odcień zielonego był zbyt militarny, odcień od Obrisa jest w sam raz.  Zegarek na tym pasku nosi się dość wygodnie, chociaż np. do Zelosa Mako w kwestii wygody jeszcze mu daleko.

Na temat bransolety wypowie się Tomek ponieważ to on jest specjalistą od bransolet i to on testował na niej ten zegarek J – ja powiem tylko, że moim zdaniem bransoleta jest dobrej jakości i wizualnie bardzo dobrze pasuje do tego zegarka tworząc z niego prawdziwego toolwatcha.

Tomek:
Bransoleta typu engineer… Na pierwszy rzut oka wydaje się masywna i tak jest w swej naturze. Uwagi miałbym natomiast do łączenia ogniw. Coś, co powinno ułatwić regulację długości, mianowicie wkręcane piny, zostały zalane klejem, przez co jest niemały problem z ich wykręceniem. Niech świadczy o tym fakt, że podczas próby wykręcenia jednego z pinów, doszło do jego pęknięcia w części główki, w którą wkłada się śrubokręt. Jeśli chodzi o komfort noszenia, to nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Zegarek nie należy do ciężkich, a bransoleta mimo wspomnianych wyżej mankamentów jest wygodna i świetnie współgra z koncepcją koperty, nadając całości dość masywnego wyglądu.

Podsumowanie

Mam mieszane odczucia odnośnie tego zegarka. Nawet go polubiłem, był ze mną na wczasach i przez pewien czas nosiłem go codziennie, niedoróbek nie widać  w codziennym użytkowaniu i to co tak naprawdę najbardziej przeszkadzało mi w nim to brak daty.

 

Jak to ocenić? Bardzo fajny projekt, dobre parametry za nieduże pieniądze ale jednocześnie kilka niedoróbek – w zegarku w którym przecież płacimy właśnie za szczegóły. No i to podejście do Klienta… Problemy jakościowe miewały też inne mikrobrandy które w końcu się z nich wygrzebały i mam nadzieję, że tak będzie też z Phoibosem.

Zegarek będzie musiał ze mną zostać ponieważ są małe szanse, że ktoś będzie chciał kupić taki egzemplarz nawet za pół ceny.
Potraktuję go jako zegarek do zadań specjalnych – czyli na różnie wypady podwyższonego ryzyka w stylu właśnie wyjazdu w góry, do lasu, nad jezioro, paintball itd. Pasują mu takie klimaty 🙂

 

Podsumowanie Tomka:

Phoibos… Na zdjęciach zrobił pozytywne wrażenie. W Realu było już nieco gorzej. Jakość szlifów między uszami- mówiąc delikatnie – nie powala. Paproch pod szybką też daje do myślenia o kontroli jakości w tej firmie. Luma, która została nałożona na bezelu świeci mocniej, aniżeli ta ze wskazówek i tarczy. Mimo to zegarek nosiło się wygodnie i często spoglądałem na jego tarczę, która naprawdę wygląda ciekawie.
Moim zdaniem w tej cenie można kupić ciekawsze modele, gdzie widać, że kontrola jakości nie miała akurat przerwy śniadaniowej

 

Konrad

3 komentarze

  1. Witam bardzo pomocny komentarz ,miałem kupić już nie kupuję, a tak ludzie się zachwycają tym zegarkiem na portalach ,tylko trzeba pogrzebać w opiniach i wychodzi wszystko, dziękuję za opinie i za super zdjęcia, pozdrawiam autora.

    Rafał Tarnowski
    1. Artykuł był tworzony w 2018 roku, a mamy 2022. Od tego czasu wiele się zmieniło, a projekt tego zegarka został ulepszony w kilku kwestiach np. szczotkowane boki koperty, logo na deklu jest już tłoczone razem z pozostałymi informacjami, koronka ma już logo ośmiornicy zamiast P, co wiąże się też z ceną. Teraz zeby kupić ten zegarek trzeba wydać ok. 1350zł. Mam ten model i naprawdę polecam.

      Domijik
      1. To prawda, mogło się od tego czasu dużo pozmieniać. Trochę znam proces tworzenia mikrobrandowych zegarków i wiem, że czasem zmieniają oni dostawców komponentów co pozytywnie (lub negatywnie) wpływa na jakość zegarków i Phoibos zapewne tak jak życzyłem im w podsumowaniu, wyszedł na prostą. Może kupię nawet jakiś ich nowszy model żeby to sprawdzić i opisać w recenzji 🙂

        Pozdrawiam
        Konrad

        2gwatchblog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *