Przypływ luksusu – czyli luksusowy pseudodiver od IWC

Każdy z nas, zwłaszcza na początku swojej przygody z zegarkami zaczyna marzyć o zegarkach, których marki znajdują się wysoko w rankingach różnych piramid prestiżu. Z piramidami, które można znaleźć w internecie, jest tak jak z polityką – każda propozycja, sugestia kończy się dyskusją, a dyskusja zaczyna się przeradzać w kłótnie – zwłaszcza w pięknym kraju nad Wisłą. Jak zwykle sprawdza się powiedzenie ” ile głów, tyle zdań”. Jedną z prawd , z którą nie da się polemizować, jest wysoka pozycja firmy IWC Schaffchausen. Firma została założona przez amerykańskiego przedsiębiorcę Florentina A. Jonesa w 1868 roku. Powstało wiele opracowań dotyczących firmy IWC, dlatego nie będę się rozpisywał na tematy historyczne, aczkolwiek pragnę zaznaczyć, że od samego początku firma produkowała wysokiej jakości zegarki.
Linia Aquatimer, do której należy prezentowany przez mnie zegarek, powstała w 1967 roku i spotkała się z ogólnym entuzjazmem. Owy entuzjazm był tak silny, że firma nieprzerwanie produkuje zegarki z tej linii do dziś. Model IW3767-01 – bo o nim będzie mowa w recenzji – swą premierę miał w 2009 roku. Od tego momentu do kanonu zegarków nurkowych wszedł model z mocno kontrastowym bezelem, w czarno – żółtym kolorze, stając się przy tym wyróżniającym i z czasem kultowym zegarkiem. Zwróciłem na niego uwagę w dniu jego premiery, lecz dopiero pół roku temu udało mi się kupić wersję z chronografem.
Przed Wami IW3767-01.

Koperta:

Szerokość koperty bez przycisków i koronki wynosi 44 mm, co powoduje, że zegarek będzie należał do tych „dużych”. Jak wiemy, nie tylko szerokość koperty zegarka ma wpływ na odbiór wizualny wielkości. Ważnym elementem jest również wymiar lug to lug, wynoszący tutaj 51mm, co nie jest dobrą wiadomością dla „wątłorękich”. Jeśli dodamy do tego 15,5 mm wysokości, to mamy pewność, że zegarek będzie wyglądał dobrze na nadgarstkach o obwodzie powyżej 18 cm. Uszy są dobrze wyprofilowane, przez co zegarek „przykleja się” do nadgarstka.

Bokom koperty został nadany szlif pionowy, który przełamują ciekawie spolerowane krawędzie uszu, przyciski i wystający poza profil koperty – bezel. Trzeba przyznać, że szlify i powierzchnie polerowane stoją na bardzo wysokim poziomie, a ich kombinacja i przełamania nadają – z pozoru nudnej kopercie – charakteru.

Bezel stalowy, jak wspomniałem na wcześniej, wystaje nieznacznie poza kopertę, co ułatwia operowanie nim. Bezel jest 60-klikowy i… jest to najlepiej pracujący bezel, z jakim miałem do czynienia. Jego praca jest niezwykle wygodna i precyzyjna. Nie ma tu mowy o jakichkolwiek luzach ani niedoróbkach. Podobnie jak koperta, jego powierzchnia jest kombinacją szlifów i szczotkowania.

Bezel posiada, pokrytą Superluminową Dark Yellow, wkładkę typu quarter. Luma świeci dobrze, choć nie tak świetnie, jak C3. Pozostałe indeksy na bezelu wypełnione są Superluminową BGW-9, co tworzy bardzo ciekawy efekt w ciemności. Całość jest zamknięta pod szafirowym szkłem, co sprawia, że bezel jest odporny na ewentualne porysowanie.

Z prawej strony koperty znajdują się przyciski chronografu oraz zakręcana, sygnowana koronka. Po jej odkręceniu nie wyczujemy najmniejszego luzu, a naszym oczom ukazuje się niezwykle gruby wałek naciągowy.

Od spodniej części, kopertę zamyka zakręcany dekiel, na którym znajdziemy dość skromne informacje o nazwie modelu, oraz nazwę firmy i numer seryjny. Co ciekawe, nie znajdziemy informacji na temat wodoszczelności zegarka, która wynosi tylko 120M.

Tarcza:

Na tarczę spoglądamy przez grube, lekko wypukłe szafirowe szkło, które zostało obustronnie pokryte warstwą antyrefleksu, dającą niebieską poświatę przy zmianie kąta padania światła.
Tarcza ma strukturę drobnego piasku, przy tym w mocnym świetle wydaje się, jakby była pokryta olejem. Tak! Nie ma w tym stwierdzeniu przejęzyczenia. Tarcza jest tłusta, oleista, a efekt oleistości w pełnym słońcu jest niesamowity. Pierwszy raz spotkałem się z takim efektem, a nosiłem na swym nadgarstku – bez mała – ok. 100 zegarków.

Zewnętrzną stronę tarczy zdobią nakładane indeksy, wypełnione Superluminową BGW-9. Godzina dwunasta została wyróżniona dwoma takimi indeksami, przez co odczyt godziny w nocy nie powinien stanowić problemu.

Na tarczy dość sporo się dzieje, co czasami spotyka się z zarzutem purystów zegarkowych. Na szczęście ja do takowych nie należę i mały barok jest zawsze u mnie mile widziany. Powyżej i poniżej osi wskazówek, znajdują się totalizatory w perłowym kolorze. Subtarcze są frezowane na okrągło, co dodaje im uroku. Podziałka jest dość skromna i tylko indeksy w pionie są zapisane w całości. Moim zdaniem to dobry zabieg, ponieważ nawet w baroku trzeba znać umiar, by nie stał się rokoko.

Przy godzinie 9 znajduje się subtarcza wskazania sekundy, z pokrytą w całości żółtą farbą luminescencyją wskazówką zakończoną grotem.

Na godzinie trzeciej znajduje się podwójne okno datownika, które swą obecnością dzieli nazwę marki IWC Schaffhausen.

Wskazówki typu sword nawiązują swymi barwami do indeksów, oraz kolorów na bezelu. Wskazówka minutowa wypełniona została żółtą, a godzinowa niebieską masą świecącą. Cała kompozycja, wraz z bezelem, robi naprawdę świetne wrażenie, a polerowane ramki indeksów i obwódki wskazówek tylko pogłębiają ten efekt. Nie zmienia tego przyjrzenie się zegarkowi przez lupę. Jest wręcz przeciwnie. Mianowicie oglądając go w przybliżeniu, przekonujemy się, że mamy do czynienia z zegarkiem marki premium, gdzie nie ma miejsca na niedopowiedzenia.

Mechanizm:

Mechanizmem napędzającym pracę zegarka jest IWC Calibre 79320. Brzmi zagadkowo, prawda? Okazuje się, że to nic innego, jak znany i lubiany wół roboczy Valjoux 7750 w wersji chronometer, poddany kosmetycznej modyfikacji, polegającej na wymianie wychwytu i zdobieniach na wahniku. Nie będę opisywał dokładnie tego mechanizmu, bo każdemu miłośnikowi zegarków, werk ten jest doskonale znany.

Bransoleta:

Dochodzimy do najciekawszej bransolety, jaką do tej pory spotkałem w swym zegarkowym życiu. Dzięki współpracy z firmą Cartier (obie firmy należą do jednego koncernu Richemont), zastosowano tutaj system, który jest niezwykle wygodny. Pierwszym elementem, jaki ma na to wpływ, jest możliwość regulacji długości bransolety za pomocą przycisku, który znajduje się od wewnętrznej strony ogniwa. W zestawie znajdują się dwa proste przyrządy, które spokojnie w razie potrzeby możemy zastąpić wykałaczkami. Jedną z nich naciskamy przycisk, a drugą wypychamy pin, łączący ze sobą ogniwa.

Drugim elementem, niezwykle ułatwiającym – tym razem – zmianę bransolety na pasek jest przycisk, znajdujący się pod maskownicami. Po wciśnięciu zapadki bransoleta błyskawicznie się rozpina, a założenie jej z powrotem nie stanowi najmniejszego problemu. Jedynym minusem takiego systemu jest konieczność zakupu oryginalnych pasków i bransolet, co niesie za sobą niemałe koszty, liczone w tysiącach złotych.

Zewnętrzne ogniwa bransolety są szczotkowane, a środkowe zostały wypolerowane, czym nawiązują do kombinacji zastosowanej w kopercie. Klamra jest zapinana z jednej strony, a jej wewnętrzne elementy zostały poddane perłowaniu.
Bez wątpienia jest to najlepiej wykonana bransoleta, z jaką miałem do czynienia.

Podsumowanie:

Zegarek nie ma w zasadzie wad, choć przydałaby się trochę większa wodoszczelność. Poza tym nie ma się do czego przyczepić.
Zegarek w dniu swojej premiery kosztował 6600 USD, co było niebagatelną sumą. W zasadzie do dziś taka kwota robi wrażenie, lecz jeśli weźmiemy pod uwagę prestiż firmy, jakość wykonania, niepowtarzalność i funkcjonalność, to kwota, jaką trzeba było za niego zapłacić okazuje się zasadną. Często znajomi, niezwiązani zupełnie z tematyką zegarków, zwracają na niego uwagę przez kontrast kolorów, z jakim mamy do czynienia w tym modelu. Zegarek pewnie zostanie ze mną na dłużej, choć nie ukrywam, że ciągnie mnie w stronę modelu IWC Ingenieur, ale jeszcze nie nacieszyłem się swoim udawanym diverem 😉
Dziękuję, że dotarliście ze mną do końca recenzji zegarka, który póki co króluje w mojej kolekcji. Pamiętam, że posiadanie go było ongiś moim marzenie, nie tak odległym, jak się okazało. I Wam życzę spełniających się marzeń zegarkowych i nie tylko, bo jakie by nie były, często się spełniają 🙂

Tomek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *